Na tle
zakurzonych przedmiotów pełniących rolę dekoracji pokoju, szczególną uwagę
zwracały na siebie popisane długopisami książki oraz różnokolorowe papierki,
niepewnie wychylające się spod zaścielonego łóżka. Przez okno z widokiem na
zachodnie krańce miasta, ostatkiem sił wpadały zanurzone w bezkresnej toni
promienie słoneczne. Podkreślały łagodnie ciemnofioletowe płatki kwiatów
storczyka, stojącego na środku parapetu w szklanej doniczce już od kilku
ładnych lat. Roślina, choć całkiem niepozorna, dawała idealny skrawek cienia,
gdzie oczy mogły spokojnie wypocząć, zagubione w pożółkłych kartkach szkolnej
lektury. Strona goniła stronę, a słowa już niemal zaczęły zlewać się ze sobą w
jeden trudny do wymówienia wyraz.
Na obrotowym
krześle, z twarzą skrytą w prowizorycznym mroku, siedziała dziewczyna. Z nogami
porzuconymi na zaścielonym łóżku, starała się dobrnąć do końca książki nim
rodzina wróci do domu. Kochana rodzicielka, ponownie żyjąca w błogiej
nieświadomości, w przekonaniu, iż jej córka sumiennie uczy się na jutrzejszy
test z geografii, miała niebawem wrócić z pracy. W pamięci dziewczyna wciąż
przechowywała wspomnienia z dawnymi pouczeniami na temat obijania się po kątach
oraz słabych ocenach, więc – byle szybciej – czytała linijkę za linijką.
Niech rodzic
będzie dumny.
Ding-dong.
Wwiercający
się w przemęczony umysł przeraźliwy dzwonek, wpadł niezapowiedzianie niczym
podpite towarzystwo do baru, stawiając nastolatkę w przeciągu chwili do pionu.
Rozciągnęła się leniwie, strzykając kośćmi w barkach, po czym nieśpiesznie
udała się do drzwi, zasłaniając wcześniej lekturę książką do matematyki.
Wyjrzała przez oczko, by ujrzeć lekko zniekształconą głowę swojej mamy.
Szczęk
kluczy w zamku, a już przedpokój witał nowego gościa.
Piętnastolatka
stopniowo wycofywała się w poszukiwaniu wejścia do pokoju, bacznie obserwując
nerwowe ruch matki, po raz trzeci wieszającej niebieską kurtkę na przeciwnym
temu procesowi wieszaku.
Fotel
obniżył się pod wpływem ciężaru z głośnym „puf”,
a zadanie z polskiego na powrót utkwiło na złączonych ze sobą dłoniach. Do
mieszkania wkroczyła jeszcze męska część domowników – ojciec i syn.
– Tyle razy
ci mówiłam, że dług i strata to nie to samo! – dziewczyna ze zdumieniem
błąkającym się po twarzy wyjrzała na korytarz, gdzie rodzicielka, delikatnie
mówiąc, odchodząca od zmysłów, z pewnością nie pierwszy już raz tłumaczyła
mężowi tę samą sentencję, na siłę powstrzymując cisnące się do oczu łzy. – Ale
ty nie rozumiesz!
– Co mam
rozumieć? Robisz u rodziców zadymę, chcąc pokazać, jaka to jesteś mądra oraz
udowodnić, że masz rację – czterdziestoletni mężczyzna stojący przy szafie
narożnej, obserwował każdy ruch kobiety, ze skrywającymi się w oczach ognikami
irytacji.
– Jaką,
przepraszam cię bardzo, zadymę? Co ty wygadujesz?
– Wiesz, co?
To nie ma sensu – odwrócił się, by wejść do ich wspólnego pokoju. – Jesteś taka
sama jak mój ojciec.
Ze słuchawki
prysznicowej lały się strumienie wody, potęgując tragiczne samopoczucie mamy,
jak i łzy, które razem z pociągnięciami nosem były jej nieodłącznym towarzyszem
na następne godziny. Tata wyszedł z domu pod pretekstem rozwiązania problemu
zepsutego komputera wujka.
Piętnastolatka
nie odezwała się ani słowem.
Zasłuchana w
żałobny skowyt matki, przeczytała ostatnie słowa zawarte w lekturze i z
nieodgadniętym wyrazem twarzy, obserwowała, jak słońce ostatkiem sił,
desperacko muskało jej skórę, by w końcu utonąć w purpurowym morzu chwały,
pomiędzy ciemnymi warstwami chmur oraz ich kompana – dymu ulatującego w dal z
fabrycznych kominów.
________________________________________
Krótkie i
chwilowo nie na temat. Niestety, ale nie posiadam niczego nowego w zanadrzu,
jeśli chodzi o Promise. Wena urwała się ze smyczy, a szkoła bez większego
problemu odbiera mi czas i chęci. Staram się, jednak pisać, choć efekty nie są
ani trochę zadowalające. Lecz jestem pewna, że którego pięknego dnia zamieszczę
kolejną część psychicznego Gerarda i Frania bez prawka (ukłony dla Cherrybomb za
to genialne określenie)... tyle o tym. Co do tekstu, to pisałam go pół
roku temu, po czym dałam go swojej nauczycielce od polskiego <musi się
pochwalić, bo to jest taaaak chwalebny czyn>. Dostałam go z powrotem dopiero
w ostatni czwartek i poprawiałam kilka razy, żeby wyglądał tak jak teraz.
Możecie napotkać na swojej drodze spory nieogar, ale ten tekst ma to do siebie,
iż jest jedną wielką sieczką z mózgu. Starałam się, aby zdania były w miarę
krótkie, żeby nie czytało się tak wielkich zawiłości jak w Promise. Lepiej,
prawda? W każdym bądź razie, dziękuję wszystkim, którzy odważyli się to
przeczytać. Mam nadzieję, że było warto c:
bardzo... dziwne. Ale... ponuro klimatyczne. Lubię.
OdpowiedzUsuńjak ja to kiedyś czytałam, to zdawało się bardziej pojebane, niż teraz. więcej krótszych zdań, bardziej ogarnięte, u mnie na plusa. poza tym, śliczny wystrój bloga <3
OdpowiedzUsuńkocham xo!
Bardzo ładne to było. Naprawdę. Dość głębokie, jeżeli ktoś odnalazłby w tym siebie i jakoś powiązał to ze sobą w sferze emocjonalnej :3 Serio, ładne C:
OdpowiedzUsuńChyba już wiesz, co czuję w stosunku do tego tekstu, jednak pokuszę się, by jeszcze raz pochwalić to, jak piszesz oraz znaczenie tego, co piszesz. Fragment, pomimo iż bardzo krótki, jest naprawdę klimatyczny i bardzo... Nie wiem, jak to dokładnie ująć, ale czytając go, nawet nie zauważasz, jak wczuwasz się w postać młodej dziewczyny, świadka całej zaistniałej sytuacji. Quarrel znacznie wpływa na emocje, jeśli ktoś wczytuje się dogłębnie, a nie jedynie pobieżnie. Cóż, podoba mi się, naprawdę mi się podoba.
OdpowiedzUsuńxx
To ma swój taki charakterystyczny klimat. Naprawdę mi się podoba i... nie wiem, nie potrafię określić teraz swoich odczuć. Po prostu to lubię i chętnie przeczytałabym to po raz trzeci. Bo ten tekst zawiera w sobie coś... coś co się czuję w sobie, na sobie obok siebie i wiesz o co mi chodzi. Taki głębszy jest, ma jakieś przesłanie.
OdpowiedzUsuńWell... Weny i powodzenia życzę <3
XoXo
Ładny tekst. Dobrze, że zdania są krótsze, bardziej ogarniam co się dzieje xD
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się wystrój bloga <3